Wracając pamięcią do naszych czasów szkolnych, przypominam sobie "motto" z jakim na pożegnanie szkoły podzieliła się ze mną Grażyna. " Losy ludzkie sąkręte jak drogi i ścieżki w Bieszczadach, zawsze jednak los człowieka zależy od drugiego człowieka".

Ciekawi mnie los moich szkolnych kolegów po latach od skończenia szkoły - na początek, krótka informacja o mnie i mojej rodzinie.

Po zakończeniu szkoły, na długie lata związałem się z Mielcem i z WSK, gdzie pracowałem na różnych stanowiskach do 2001 roku.
W tym czasie ożeniłem się z Danutą Wójcik poznaną przed naszą studniówką, dostaliśmy ładne mieszkanie w bloku na nowym osiedlu, urodziło nam się dwóch synów - Michał i Bartosz.

Powodziło nam się nie najgorzej, ale Danutę - ciekawą świata - ciągneło do USA. Przez kilka lat przecierała tam ścieżki dla nas, aż przyszedł rok 2001 kiedy to zdecydowaliśmy o wyjeździe tam na stałe. Zamieszkaliśmy w Waterford ( 70 km na północ od Detroit ), w domu wynajętym od amerykańskich przyjaciół.

Dom nad jeziorem - jak go zawsze nazywamy - był do naszej dyspozycji przez 3 lata. Obecnie mieszkamy już we własnym domu, w łądnej i spokojnej okolicy Waterford.

Tutaj Bartek skończył szkołę średnią, uczy się dalej, równocześnie pracując.W ubiegłym roku dołączył do nas Michał, więc jesteśmy juz prawie wszyscy razem. Wkrótce dołączy do nas również Ewa - żona Bartka, która w kraju kończy studia.

Z pracy zawodowej jesteśmy zadowoleni, pracuje się nam spokojniej i bardziej komfortowo niż w Polsce, co nie oznacza, że nie mogłoby być lepiej.
Ja swoją historię zawodową rozpoczynałem na WSK pracą "na maszynach" i wygląda no to, że koło tej historii tutaj się zamknęło, bo znowu na podobnych obrabiarkach pracuję obecnie.

Teraz z niecierpliwościa oczekujemy na wiosnę i ulubioną prace w ogródku przy domu.

Pozdrawiam Bolek
Waterford, 4 marzec 2006.